Jesteśmy zniewoleni przez opinie tzw. ekspertów. Nie ma co do tego
wątpliwości. Depozytariusze wiadomości specjalnych są odmianą współczesnych
szamanów. Zamiast jednak wróżyć z trzewi barana, zestawiają cyferki lub
paragrafy. Ani w jednym ani w drugim nie sposób znaleźć jakiś reguły. Mam tu
jednak na myśli faktycznie uskutecznianą praktykę, a nie zasady idealne,
którymi owi eksperci winni się kierować (choć te drugie też pozostawiają sporo
do życzenia).
Skupię się na jednym szczególnym obszarze, który z
przyczyn zawodowych jest mi bliski – wyceny wartości składników majątku, a w szczególności
nieruchomości. Jest wiele różnych metod wyceny. W przypadku jednak tzw.
podejścia porównawczego (wyceniam wartość składnika majątku na podstawie cen w
dotychczas zaobserwowanych transakcjach) zasadniczo obowiązują trzy: metoda
porównania parami, korygowania ceny średniej i analizy statystycznej rynku.
Matematycznie najbardziej skomplikowana jest ta ostatnia i jej zrozumienie
wymaga już trochę zaawansowanej wiedzy z zakresu statystyki. Jest ona też najrzadziej
stosowana. Chyba sami biegli jej nie rozumieją. Dwie poprzednie też wymagają
trochę matematyki, ale nie wykraczającej poza poziom wiedzy maturalnej
(mnożenie, dodawanie, liczenie procentów + podstawy algebry). W wielu
ekspertyzach z którymi miałem do czynienia ta matematyka bywa skrzętnie ukryta.
W opinii nie widać jakich dokładnie obliczeń dokonywał biegły. Jakieś tabelki,
wagi, założenia. Czasami w złącznikach uda się odnaleźć ukryty algorytm, a
czasami trzeba się go domyślać. Znając z grubsza metodę nie jest to jednak
bardzo skomplikowane. I tu zaczyna się zabawa. W formalnych postępowaniach prawnych
(sądowych czy administracyjnych) prawie nigdy nie sprawdza się prawidłowości stosownych
algorytmów oraz poprawności wyliczeń. Mam tu na myśli li tylko poprawność matematyczną
oraz spójność z przyjętymi przez biegłego założeniami (czyli poprawność logiczną). Od pewnego czasu jednak,
w miarę możliwości zacząłem to robić. I pozwolę sobie na sformułowanie roboczej
hipotezy na podstawie tych kilkunastu opinii, które do tej pory sprawdziłem: Każda opinia zawiera błędy bądź rachunkowe
bądź logiczne. Większość (czyli powyżej 50%) zawiera błędy istotne, czyli takie
których wyeliminowanie wpływa na konkluzje opinii. Biegli mylą się
nagminnie! I co z tego? I nic. Co najmniej z dwóch powodów.
Po pierwsze, próba przekonania organu, którego rolą jest ocena opinii, że
zwiera ona błędy matematyczne jest nie lada wyzwaniem. Wymaga ona bowiem od
przekonującego, aby zmusił organ do ponownego wykonania mozolnej pracy
matematycznej i prześledził całość rozumowania lub wyliczeń. Najczęściej trzeba
to zrobić nie przy tablicy w ramach intensywnej, interaktywnej dyskusji, ale w
przygotowanym piśmie procesowym. Takie pismo z natury swojej upstrzone będzie formułami
matematycznymi i obliczeniami, co skutecznie zniechęca do zapoznawania się z
nim . Działa tu fenomen, opisany w ekonomii eksperymentalnej jako awersja do niejednoznaczności
(ambiguity aversion). O niechęci do
obliczeń pisałem też uprzednio (Błąd hazardzisty ...).
Po drugie, pomimo wyłapywanych błędów, konkluzje końcowe wcale nie
odbiegają istotnie od tych, które przyjęlibyśmy jako prawidłowe. W analizowanych
przeze mnie opiniach pozwalałem sobie kilkukrotnie na własne wyliczenia
eliminujące błędy. Jeśli tylko charakter zlecenia nie zmuszał mnie to
tendencyjnego uwypuklania absurdów, to takie wyliczenia pokazywały, że pomimo ujawnionych
błędów logicznych i matematycznych, ich eliminacja oraz przyjęcie prawidłowych
założeń nie zmieniały radykalnie konkluzji opinii. I to jest chyba najbardziej
zadziwiające. W tym miejscu pozwolę
sobie na kolejną hipotezę. Wydaje się, że ekspercka konkluzja formułowana jest intuicyjnie
na podstawie doświadczenia. Czym większe doświadczenie, tym trafniejsza
konkluzja. Cała paplanina zawarta w opinii, służy li tylko, mniej lub bardziej udolnemu
usprawiedliwieniu konkluzji. Hipotezę tą potwierdzają wyniki badań nad
intuicją, które omawiane są m.in. w książce Davida G. Meyersa, Intuicja. Jej siła i słabość. Generalnie
słabość. Tzw. intuicja nas zwodzi. Rzetelna analiza problemu pozwala na
trafniejsze rozstrzygnięcie. Wyjątkiem jest jednak intuicja ekspercka. Ta
wydaje się działać i stanowi zadziwiającą zdolność naszego umysłu do
wypracowywania skrótów myślowych, heurystyk, pozwalających na szybsze
formułowanie wniosków, z przyczyn nie do końca uświadamianych. Tyle, że później
trzeba to jeszcze uzasadnić. I z tym bywa gorzej.
Tzw. judgement intuitive działa
także wśród sędziów. Jego obserwacja stała się zaczątkiem amerykańskiego
realizmu prawnego. O tym jednak w innymi tekście …
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz