O wyjaśnieniu naukowym miałem już
okazję pisać i na blogu i w czasopismach filozoficznych (Wyjaśnienie naukowe).
Zagadnienie to jednak nadal intryguje (przynajmniej mnie). Szczególnie ciekawe wydają się być
podobieństwa pomiędzy niektórymi tzw. epistemicznymi koncepcjami wyjaśnienia naukowego, a koncepcjami
kognitywnymi. Najprościej rzecz ujmując i przy zastosowaniu autorskiej
typologii, można powiedzieć, że te pierwsze (epistemiczne) wyjaśnienie świata (czy też raczej zjawisk w nim zachodzących),
można zredukować to jakiegoś rodzaju uporządkowania naszych, różnorakich
doświadczeń, w tym także zmysłowych. Owo uporządkowanie dokonuje się w
intersubiektywnym dyskursie (czyli prowadzonym pomiędzy „naukowcami”) i polega
na przyporządkowaniu określonych doświadczeń do określonych, uprzednio znanych
kategorii. Wyjaśnienie zatem to próba wkomponowania nieskategoryzowanych
doświadczeń, w uprzednio znane schematy. W niektórych koncepcjach może ono
przybrać formę tworzenia teorii lub modelu, rozumianych jako zbiór określonych
stałych, zmiennych, relacji i funkcji. Zbiór doświadczeń będących przedmiotem
wyjaśnienia może jednak być uporządkowany w bardzo różny sposób. Jeśli
filozofia nauki może cokolwiek wnieść do rozwoju ludzkości (jakkolwiek nie
rozumieć rozwoju) to mógłby to być np. postulat metodologiczny pozwalający
odróżnić lepsze sposoby porządkowania od gorszych. Jedną z takich propozycji w koncepcjach epistemicznych jest tzw. koherencja. Dana teoria może być lub nie
być koherentna lub też być koherentna w mniejszym lub większym stopniu. Czymże
jest koherencja? Jak to w filozofii pomysłów na jej zdefiniowanie tudzież
mierzenie jest wiele. Wśród tych pomysłów powtarzają się jednak dwie istotne
składowe: spójność (niesprzeczność) oraz prostota. Niesprzeczność rozumiana
będzie tak jak w logice I rzędu. Jeśli w danej teorii możemy wyprowadzić
formuły (zdania) wzajemnie się wykluczające, to teoria jest sprzeczna, a tym
samym niekoherentna. Większy problem jest z prostotą. Znowu upraszczając i
uogólniając możemy powiedzieć, że teoria jest prostsza, jeśli z mniejszej
liczby aksjomatów i reguł inferencyjnych, możemy wyprowadzić większą liczbę
zdań wyjaśniających. Te dwa kryteria wydają się zadziwiająco zbieżne z kognitywnymi
koncepcjami wyjaśnienia opracowanymi w oparciu neuronauki. Jeśli bowiem
potraktować mózg jak maszynę liczącą, która dokonuje nieustannego kategoryzowania
impulsów zmysłowych, próbując na ich podstawie zbudować jakiś model wirtualnej
rzeczywistości poza impulsami (którą np. postrzegamy jako świat trójwymiarowy,
umieszczony w czasie), to pojawia się analogiczne pytanie, który spośród
proponowanych przez mózg modeli będzie lepszy. Podobnie i tu nasz aparat
poznawczy radzi sobie w analogiczny sposób, preferując modele niesprzeczne oraz
prostsze. Prostota jest tu jednak rozumiana i mierzona inaczej. Mózg jako
gigantyczny konsument energii w organizmie preferuje rozwiązania mniej energochłonne.
Jeśli zatem może zaproponować model impuls
– reakcja, który „reguły inferencyjne” zredukuje do prostych zależności i
obejmie nimi szersze spektrum impulsów, jednocześnie dokonując ich
automatyzacji, czyli zepchnięcia procesów analitycznych do obszarów poza-świadomych,
to będzie takie rozwiązanie preferował z uwagi na jej energooszczędność.
Jeśli taka konceptualizacja
wyjaśniania świata jest trafna, to płynie z niej ciekawy wniosek. Zrozumienie
tego jak wyjaśniamy świat wymaga zarówno analizy owego dyskursu naukowego jak i
funkcjonowania naszego umysłu. Oba modele (ten umysłowy i ten abstrakcyjny, dyskursowy)
tworzą bowiem niedomkniętą pętlę, wzajemnie na siebie oddziaływając.
Powyższa problematyka była
przedmiotem moich dwukrotnych wystąpień. Raz w ramach Centrum Kopernika, a raz,
całkiem niedawno w ramach seminariów „Filozoficznie o ekonomii” na UAM w Poznaniu.
W najbliższym czasie ukaże się także stosowna publikacja. Z pierwszego
wystąpienia pozostał zapis video, który niniejszym zamieszczam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz