Wczorajsza Gazeta Wyborcza opublikowała raport z badań nad pomyłkami sądowymi,
które to badania prowadzone były przez młodych naukowców z Uniwersytetu
Warszawskiego współpracujących z Forum Rozwoju Obywatelskiego. Główna teza tekstu
GW brzmi: „ To sami sędziowie
są głównymi sprawcami pomyłek sądowych
- wynika z prekursorskich badań nad przyczynami niesłusznych skazań w
Polsce”.
No i mamy sensację! Któż by się spodziewał, że
przy „pomyłce sądowej” myli się sąd?
Z
zaciekawieniem i rozbawieniem przeczytałem ten tekst. Z jednej strony bowiem,
jako zagorzały prawniczy realista, cieszę się, że ktoś w Polsce prowadzi
badania nad faktycznym funkcjonowaniem wymiaru sprawiedliwości, a nie
uskutecznia intuicyjne spekulacje poparte wybiórczym, indywidualnym
doświadczeniem. Z drugiej strony jednak, nie mogę odżałować, że badania te,
wydają się być dotknięte szeregiem metodologicznych błędów, a ich teza końcowa
wynika wprost z przyjętych założeń. W zasadzie nie trzeba było niczego badać,
aby dojść do końcowych wniosku.
·
Zacznę od
końca: Co w istocie badali badacze? Analizowali akta karnego postępowania
sądowego, w których doszło do uchylenia wyroku sądu niższej instancji na skutek
(jak należy się domyślać) skargi kasacyjnej. Każdy adwokat wie o tym, że
podstawy skargi kasacyjnej są zakreślone wąsko i że w zasadzie dotyczą one najpoważniejszych
uchybień proceduralnych oraz „rażącego naruszenia prawa, jeżeli mogło ono mieć
istotny wpływ na treść orzeczenia” (art.523 par.1 kodeksu postępowania
karnego). Ex definitione zatem
zarzuty kasacyjne kierowane są przeciwko orzeczeniu sądu. Nawet jeśli dotyczą
one uchybień policji czy prokuratury to i tak jest to wina sądu orzekającego,
który uchybienia nie wyłapał odpowiednio wcześniej. Jeśli zatem „pomyłka sądowa” jest definiowana poprzez orzeczenie kasacyjne
Sądu Najwyższego, to śmiało można założyć, że 100% przypadków jest ona
spowodowana przez orzekającego sędziego sądu niższej instancji. W kontekście powyższego może dziwić, dlaczego
badacze ustalili że tylko w 68 na 119 badanych spraw doszło do „pomyłki sądowej”. Artykuł nie daje jasnej odpowiedzi. Można się
tylko domyślać, że spośród wszystkich orzeczeń kasacyjnych, badacze wybrali te,
gdzie w następstwie ponownego postępowania doszło do uniewinnienia.
·
Drugi
problem: Jaką metodę badawczą zastosowali badacze? Z treści artykułu wynika, że
„analizowali” akta i na podstawie tej „analizy” wyciągali wnioski, co do tego,
kto zawinił. Należy założyć, że osoby czytające akta, dysponowały szczegółowymi
instrukcjami co do tego, pod jakim kątem akta winny być czytane, w jakiej kolejności
(co jest nie bez znaczenia) i jakie okoliczności winny być odnotowywane. Jeśli
nawet zachowano tu najwyższą staranność, to nie widać jej w artykule prasowym. Pełen
jest on bowiem wybiórczych przykładów szczególnie rażących niekompetencji,
które w zasadzie nic nie mówią o systemowym problemie, a nawet o tym, czy on
istnieje. Oczekiwanie bowiem, że wszyscy sędziowie będą doskonali jest mocno
naiwne. Gdyby tak było, kontrola instancyjna byłaby zbędna. Jeśli zaś nie wszyscy
są doskonali, i w jakimś stopniu godzimy się na to, to pytanie czy ujawniona
liczba tych rażących niekompetencji odbiega od rozkładu normalnego (jak go
zdefiniować?), a jeśli tak, to jakie mogą być systemowe przyczyny takiego stanu
rzeczy.
·
Trzeci
problem: Co to jest pomyłka sądowa? Badacze skupili się na przypadkach, gdzie
ostatecznie w toku instancji uniewinniono osobę uprzednio oskarżoną i skazaną. Przy
całym szacunku i zrozumieniu dla cierpienia tych osób, w gruncie rzeczy badacze
badali przykłady wielkiego (choć kosztownego) sukcesu wymiaru sprawiedliwości.
Ostatecznie bowiem osoba niewinna nie została prawomocnie skazana. Prawdziwy
dramat dotyczy jednak osób, gdzie machina wymiaru sprawiedliwości nie zadziała,
a osoba niewinna nadal siedzi w zakładzie karnym. Artykuł słusznie zwraca
uwagę, że dotarcie do tych spraw jest wręcz niemożliwe. Możliwe jest jednak coś
innego. Pomyłką sądową bowiem jest, każdy przypadek, w którym ostatecznie
ustalony w orzeczeniu kończącym postępowanie stan faktyczny, różni się od
rzeczywistego przebiegu zdążeń. Bez znaczenia jest przy tym to, czy chodzi o
skazanie niewinnego, czy uniewinnienie winnego[1],
czy też skazanie za czynną napaść na funkcjonariusza, podczas gdy nierozgarnięty
podsądny zwrócił się do niego tylko niecenzuralnymi, obraźliwymi słowami. Można bowiem założyć, że mechanizmy, które
prowadzą do tych pomyłek są identyczne. Zamiast jednak konstruować szeroko
zakrojone programy, zmuszające badaczy, podatnych na dokładnie te same
uprzedzenia poznawcze, które dotyczą sędziów, prokuratorów i adwokatów, do
ustalenia jak było „naprawdę”, a jak orzekł sąd, można skupić się na badaniu
tych mechanizmów, z których znaczna część jest już w psychologii sądowej zidentyfikowana.
[1] Nie należy tracić właściwej perspektywy badawczej. Zaryzykowałby hipotezę,
że mniej jest adwokatów przypominających sobie przypadki skazania niewinnych
klientów, niż prokuratorów twierdzących że nie doszło do skazania oczywiście
winnego podsądnego. W oczach policji i prokuratury świat pełen jest przestępców
nieosądzonych należycie z braku dowodów lub z głupoty sędziego.
Pomyłki sądowe - tekst z Gazety Wyborczej
Pomyłki sądowe - tekst z Gazety Wyborczej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz