poniedziałek, 23 marca 2015

Jak wyjaśniamy świat?



O wyjaśnieniu naukowym miałem już okazję pisać i na blogu i w czasopismach filozoficznych (Wyjaśnienie naukowe). Zagadnienie to jednak nadal intryguje (przynajmniej mnie). Szczególnie ciekawe wydają się być podobieństwa pomiędzy niektórymi tzw. epistemicznymi koncepcjami  wyjaśnienia naukowego, a koncepcjami kognitywnymi. Najprościej rzecz ujmując i przy zastosowaniu autorskiej typologii, można powiedzieć, że te pierwsze (epistemiczne) wyjaśnienie świata  (czy też raczej zjawisk w nim zachodzących), można zredukować to jakiegoś rodzaju uporządkowania naszych, różnorakich doświadczeń, w tym także zmysłowych. Owo uporządkowanie dokonuje się w intersubiektywnym dyskursie (czyli prowadzonym pomiędzy „naukowcami”) i polega na przyporządkowaniu określonych doświadczeń do określonych, uprzednio znanych kategorii. Wyjaśnienie zatem to próba wkomponowania nieskategoryzowanych doświadczeń, w uprzednio znane schematy. W niektórych koncepcjach może ono przybrać formę tworzenia teorii lub modelu, rozumianych jako zbiór określonych stałych, zmiennych, relacji i funkcji. Zbiór doświadczeń będących przedmiotem wyjaśnienia może jednak być uporządkowany w bardzo różny sposób. Jeśli filozofia nauki może cokolwiek wnieść do rozwoju ludzkości (jakkolwiek nie rozumieć rozwoju) to mógłby to być np. postulat metodologiczny pozwalający odróżnić lepsze sposoby porządkowania od gorszych. Jedną z takich propozycji  w koncepcjach epistemicznych jest tzw. koherencja. Dana teoria może być lub nie być koherentna lub też być koherentna w mniejszym lub większym stopniu. Czymże jest koherencja? Jak to w filozofii pomysłów na jej zdefiniowanie tudzież mierzenie jest wiele. Wśród tych pomysłów powtarzają się jednak dwie istotne składowe: spójność (niesprzeczność) oraz prostota. Niesprzeczność rozumiana będzie tak jak w logice I rzędu. Jeśli w danej teorii możemy wyprowadzić formuły (zdania) wzajemnie się wykluczające, to teoria jest sprzeczna, a tym samym niekoherentna. Większy problem jest z prostotą. Znowu upraszczając i uogólniając możemy powiedzieć, że teoria jest prostsza, jeśli z mniejszej liczby aksjomatów i reguł inferencyjnych, możemy wyprowadzić większą liczbę zdań wyjaśniających. Te dwa kryteria wydają się zadziwiająco zbieżne z kognitywnymi koncepcjami wyjaśnienia opracowanymi w oparciu neuronauki. Jeśli bowiem potraktować mózg jak maszynę liczącą, która dokonuje nieustannego kategoryzowania impulsów zmysłowych, próbując na ich podstawie zbudować jakiś model wirtualnej rzeczywistości poza impulsami (którą np. postrzegamy jako świat trójwymiarowy, umieszczony w czasie), to pojawia się analogiczne pytanie, który spośród proponowanych przez mózg modeli będzie lepszy. Podobnie i tu nasz aparat poznawczy radzi sobie w analogiczny sposób, preferując modele niesprzeczne oraz prostsze. Prostota jest tu jednak rozumiana i mierzona inaczej. Mózg jako gigantyczny konsument energii w organizmie preferuje rozwiązania mniej energochłonne. Jeśli zatem może zaproponować model impuls – reakcja, który „reguły inferencyjne” zredukuje do prostych zależności i obejmie nimi szersze spektrum impulsów, jednocześnie dokonując ich automatyzacji, czyli zepchnięcia procesów analitycznych do obszarów poza-świadomych, to będzie takie rozwiązanie preferował z uwagi na jej energooszczędność.
Jeśli taka konceptualizacja wyjaśniania świata jest trafna, to płynie z niej ciekawy wniosek. Zrozumienie tego jak wyjaśniamy świat wymaga zarówno analizy owego dyskursu naukowego jak i funkcjonowania naszego umysłu. Oba modele (ten umysłowy i ten abstrakcyjny, dyskursowy) tworzą bowiem niedomkniętą pętlę, wzajemnie na siebie oddziaływając.
Powyższa problematyka była przedmiotem moich dwukrotnych wystąpień. Raz w ramach Centrum Kopernika, a raz, całkiem niedawno w ramach seminariów „Filozoficznie o ekonomii” na UAM w Poznaniu. W najbliższym czasie ukaże się także stosowna publikacja. Z pierwszego wystąpienia pozostał zapis video, który niniejszym zamieszczam.